Pari - Krótka opowieść o tym jak ułatwić sobie życie.
Kolejny piękny poranek. To dziś jest ten dzień, który niektórzy nazywają świętem. Należałem do tego grona, dopóki nie zostałem singlem. Środa. Po mieszkaniu szukam czystej pary skarpetek. Przecież robiłem pranie w sobotę, na pewno coś się znajdzie. Lecz trochę ciężko znaleźć cokolwiek w tym kłębku rzeczy na podłodze.
Sobota. Znajomi odwiedzili mnie przed wyjściem na miasto. Atmosfera co najmniej przednia. Podczas kolejnego pokazu umiejętności tanecznych mojego serdecznego przyjaciela Carlitosa machnął ręką tam gdzie nie miał. Cały drink na świeżo wyprasowanej koszuli. Pozostało się przebrać i znów wracam do tego samego, dopiero co wynająłem mieszkanie i nie zdecydowałem się jeszcze na odpowiednie meble. Gdzieś znalazłem w moim kłębku t-shirt, który umiarkowanie nadawał się do założenia na siebie.
Wnioski, wnioski, wnioski.
Po udanej nocy patrząc na pobojowisko, które stworzyłem wraz z wesołą ekipą powoduję impuls. Koniec.
Co najpierw? Gdzie zmieszczę wszystkie rzeczy, które walą mi się po podłodze, lub leżą upchane na dole szafy?
Wujek Google i magiczne hasło: komoda!
Właśnie tego potrzebuję w tym momencie. Wpisując hasło wyświetla mi się przyjemna dla oka, w odpowiedniej kolorystyce komoda o tajemniczej nazwie PARI.
Jako językowy pasjonat sprawdzam co to w ogóle znaczy, jakiś marny horror na pierwszej pozycji, wieś w Finlandii i ta przyjemna dla oka komoda.
Czas znaleźć najlepszą cenę na rynku. Po pół godzinnej analizie rynku jestem tutaj. Na stronie Trend Home! Wita mnie humorystyczny GIF ze straszna promocją.
Pajączek po lewej stronie na którego patrzę od 5 sekund jakby mówił mi, spójrz w prawo! A tu 199 zł za dużą, solidną komodę, w której w końcu poukładam sobie swoje ciuchy. Nawet mój nadszarpnięty huczną sobotą budżet sobie z tym poradzi.
Po kilku dniach dostałem paczkę do mieszkania, chwilę zajęło mi złożenie jej, ale jest! Stoi dumnie i patrzy na mnie. A ja na nią. I tak zerkamy na siebie od jakiegoś czasu. Teraz czas to wszystko poukładać.
W.R.